Rośnie napięcie na Morzu Południowochińskim. Niby nie jest to nic nowego, ponieważ od lat dochodzi tam do incydentów, ale mam wrażenie, że tym razem okoliczności są inne i samo w sobie jest to niebezpieczne.
Wczoraj straż wybrzeża ChRL, zażądała ponownie od Filipin usunięcia starego okrętu z okresu II wojny światowej „Sierra Madre” z Drugiej Ławicy Thomasa. Filipińczycy unieruchomili go na ławicy w 1999 roku, aby mieć stały punkt bazowania i wzmocnić roszczenia do wyłącznej strefy ekonomicznej w regionie. Pierwsze chińskie żądanie pojawiło się w poniedziałek, po nagłośnieniu przez Filipiny incydentu z piątku 5 sierpnia, kiedy chiński okręt patrolowy używając hydrantu uniemożliwił mniejszej jednostce filipińskiej dostarczenie zapatrzenia dla stacjonujących na „Sierra Madre” żołnierzy filipińskiej piechoty morskiej. Równocześnie ambasada ChRL w Manili oskarżyła Stany Zjednoczone o „zwoływanie” sojuszników w celu dalszego „podkręcania” kwestii Morza Południowochińskiego.
Bezpośrednie wezwanie Filipin do opuszczenia akwenu, do którego te zgłaszają roszczenia jako wyłącznej strefy ekonomicznej zgodnie z Konwencją Narodów Zjednoczonych o prawie morza (UNCLOS) jest najdalej idącą eskalacją ze strony Pekinu od 1994 roku, kiedy chińska marynarka wojenna zajęła Rafę Mischiefa na Morzu Południowochińskim, znajdującą się de iure wewnątrz filipińskiej wyłącznej strefy ekonomicznej. Jednak Rafa Mischiefa była nieobsadzona przez filipińską marynarkę, która odkryła chińską obecność już po fakcie. Pekin ostatni raz użył siły w 1988 roku, kiedy po krótkiej walce z wietnamskim garnizonem zajął Północną i Południową Rafę Johnsona oraz rafę Fiery Cross. Lecz za Wietnamem nie stało żadne mocarstwo – Sowieci chwiali się już na nogach, a ChRL mogła wręcz liczyć na przychylność Amerykanów. W obecnej sytuacji międzynarodowej każdy incydent zbrojny w regionie grozi szybką eskalacją.
Napięcie między Manilą a Pekinem narasta od wyborów prezydenckich na Filipinach w zeszłym roku. Po zwycięstwie Ferdinand „Bongbong” Marcos Jr. odnowił relacje z Waszyngtonem, w tym potwierdził ważność paktu o wzajemnej obronie i dopuścił do rotacyjnego stacjonowania w filipińskich bazach wojsk amerykańskich. W tym w bazach na wybrzeżach Morza Południowochińskiego, jak i w Cieśninie Luzon naprzeciwko Tajwanu. W maju br. w czasie wizyty Marcosa w Białym Domu Joe Biden potwierdził zobowiązanie Stanów Zjednoczonych do obrony Filipin „w tym Morza Południowochińskiego.”
Pekin nie rezygnuje z roszczeń do praktycznie około 80% powierzchni Morza Południowochińskiego, w tym do obszarów, które zgodnie z UNCLOS powinny znaleźć się w wyłącznej strefie ekonomicznej Filipin i pozostałych państw nadbrzeżnych. Równocześnie ChRL przeżywa trudności gospodarce. Nie ma spodziewanego odbicia po zakończeniu strategi „zero COVID.” Dodatkowo powodzie dotknęły północne regiony Chin, w tym Pekin, podkopując zaufanie do obecnych przywódców państwa. W tej sytuacji mała operacja gdzieś na Morzu Południowochińskim podkręcałby nacjonalistyczne nastroje i pozwoliła odbudować legitymizację.
Problem w tym, że Filipiny w 2023 roku to nie Wietnam w 1988 roku. Amerykanie już w zeszłym roku wysłali flotę, aby przepędzić chińską milicję morską, która blokowała filipińską bazę na wysepce Thitu. Jak zareagują, gdyby Chińczycy próbowali usuną „Sierra Mader” siłą?
W tej chwili sądzę, że prawdopodobieństwo eskalacji jest wciąż małe, ale z roku na rok rośnie i nie mogę na 100% napisać, że i tym razem wszystko rozejdzie się po kościach. Zobaczymy, czy Pekin będzie próbował zmienić status quo, czy to tylko „podkręcić” atmosferę, aby odwrócić uwagę krajowej opinii publicznej. Czy to się uda bez fajerwerków?
—
Zdjęcie John Spofford na Unsplash (Photo by John Spofford on Unsplash)
